środa, 25 lutego 2015

Prolog


Zostaliście ostrzeżeni, jednak wciąż jeszcze tu jesteście? Podziwiam za odwagę.. albo wrodzoną głupotę. Przepraszam, mam dość ciężki charakter, zapomniałam o tym wspomnieć. Człowiek zapomina o ważnych sprawach.. ale.. nieważne. Ostatni moment na zmianę decyzji.

~

Nikt nie boi się ciemności. Jedynie tego, co możemy w niej zobaczyć. Nie wiesz, co kryje się za tą cienką osłoną nocy. Czasami blask dogasających Gwiazd, oraz starego Księżyca przypomina nam, jak wielu rzeczy jeszcze nie widzieliśmy; ile musimy się dowiedzieć.
Od dawna nikt nie jest bezpieczny, szczególnie tutaj; na Ziemi. Chociaż wy tego nie dostrzegacie, w końcu ludzkie ciało ma ograniczone możliwości, to istnieje pewna grupa osób, która wie wszystko. Sprawiali oni nad wami wielką opiekę, chociaż wy nie mogliście ich dostrzec. Działali w ukryciu - przystosowani na wszystkie warunki atmosferyczne. Skąd więc o nich wiem? Sama brałam w tym udział; byłam główną przewodniczącą. Każdą poważniejszą decyzję podejmowałam ja.
Nie mogę wam powiedzieć wprost czym dokładnie się zajmowaliśmy. Dawno temu składałam obietnic, chociaż wiedziałam, że jest to na całe życie. Dzisiaj tego bardzo żałuje..
Gdybym jednak powiedziała o słowo za dużo, to możecie mieć poważne konsekwencje (łącznie ze mną), których doświadczycie.. a to nie będzie przyjemne odkrycie. Mówię tutaj o tym wszystkim mroku i ogromnym niebezpieczeństwie, które na was gdzieś czeka. Może więc jednak lepiej, jak się nigdy nie dowiecie?

~

Kiedy zamykam oczy, od razu w mojej głowie pojawia się obraz mojego dawnego, rodzinnego domu, a w nim czekających na mnie rodziców. I wtedy po moim śpiącym ciele rozchodzi się fala bezpieczeństwa, zmieszanego z dość dużą dawką smutku. Bo już nigdy nie będzie tak, jak dawniej. Nie obudzę się z płaczem, tłumacząc mamie, że w mojej szafie jest potwór. Nie pobiegnę do taty prosząc, żeby nauczył mnie jeździć na rowerze. Naszych wspólnych wycieczek po za miasto już nie będzie.
Kiedy ktoś zadałby mi pytanie: czy jesteś szczęśliwa? Nie odpowiedziałabym. Może nie nazwałabym tego szczęściem, o nie - to zbyt duże słowo. Jednak niczego mi nie brakuje, posiadam prowizoryczne mieszkanie, mam dość dobrą prace.. jakby to było teraz najważniejsze. Nic bardziej mylnego. Zresztą to nie czas na moje prywatne żale. Nawet się jeszcze nie przedstawiłam.
Chociaż wołają na mnie różnie, a ja nie mam stałego imienia; zwracajcie się do mnie Qetsiyah. Dlaczego akurat tak? Przecież to imię najzdolniejszej czarownicy! Jedynej w swoim rodzaju.. a teraz miałaby nazywać się tak zwykła śmiertelniczka? Zdaje sobie sprawę, że kiedyś poniosę za to konsekwencje, ale nie zamierzam się tym martwić, a przynajmniej nie w najbliższym czasie.. Robiłam w życiu dość gorsze rzeczy.

~

- Mamo! - pięcioletnia dziewczynka trzymając w ręku jasnobrązowego misia z dużą, czerwoną kokardą na szyi pociągnęła mnie za nogawkę ciemnych spodni. Ukucnęłam w jej kierunku, troskliwym gestem poprawiając jej kosmyk włosów. To jest moje małe, własne szczęście. I to właśnie z powodu Mii - mojego aniołka, zdecydowałam na opuszczenie własnej grupy.
- Tak, skarbie?
- Jak byłam w przedszkolu.. - zaczęła swoją opowieść, a ja w jej oczach dostrzegłam strach. Spojrzałam się na nią uważnie, słuchając każdego jej słowa - pani powiedziała, że nie wolno rozmawiać z obcym. Ty też mi to powtarzałaś!
- Pamiętam. Co chcesz mi powiedzieć?
- Kiedy czekałam na ciebie w szatni, to taki pan przyszedł. Podszedł do mnie i powiedział, że czekasz na mnie na dworze. Chciałam z nim pójść, bo zostałam sama. Nawet mama Samanty, która się ciągle spóźnia po nią przyszła. Ale wtedy zobaczyłam panią przedszkolankę, która kazała mi zostać.
- Mia, jak ten pan wyglądał? - starałam się opanować drżenie głosu. Doskonale wiedziałam kto to był, jednak wolałam usłyszeć to od córki, zanim zdecyduje się na kolejny krok.
- Miał czarną brodę - odpowiedziała szeptem, tuląc misia - i niebieską bluzę. Tylko tyle pamiętam. Przepraszam.
- Nie masz za co - uspokoiłam ją, po czym wstając wzięłam ją na ręce.
- Dzisiaj musimy się spakować. Wyjeżdżamy jutro rano.

Przeszłość nigdy nie da o sobie zapomnieć, szczególnie w moim przypadku. Nie da się jej również naprawić. Jednak możemy szczęśliwie przeżyć teraźniejszość i mieć najlepsze marzenia na przyszłość.